STYL ŻYCIA.
Pan Edward Mucha z podlimanowskiego Szyku k.Jodłownika jest prawdopodobnie najstarszym biegaczem w kraju.
Jego poprzednik z tym tytułem, Henryk Braun, zmarł pół roku temu w wieku 97 lat. Mucha 11 sierpnia skończy 84 lata. I ciągle biega.
Biegał od zawsze. W czasach podstawówki był najszybszy w szkole. Specjalnego treningu nie potrzebował. Do szkoły chodził pieszo ponad 4 km przez łąki i pola, zimą nieraz po pas brodząc w śniegu. Później hartowała go praca.
Przez 30 lat był górnikiem w kopalni w Siemianowicach Śląskich. Od 25 lat jest na emeryturze. Teraz czas spędza, pracując w polu i uprawiając sport.
– Bieganie to najlepszy sport. Lubię też pływać i grać w siatkówkę, jeździć na łyżwach i wrotkach – mówi.
Po raz pierwszy wziął udział w zawodach dopiero przed trzema laty. W Siemianowicach przeczytał ogłoszenie o zawodach. Zgłosił się i od tego czasu rywalizował w 11 biegach. Najdłuższy miał 6,5 km. Bieg oczywiście ukończył. Dla niego nie liczy się miejsce, ale sam fakt, że może startować.
Najtrudniejszym biegiem był "II Limanowa Forrest" prowadzący z centrum miasta na Miejską Górę i z powrotem. Pan Edward był trochę wyczerpany, bo dzień wcześniej walczył o puchar w Siemianowicach, ale nie mógł zlekceważyć zaproszenia od klubu KS "LIMANOWA FORREST", którego jest Honorowym Członkiem. A ostatnio uczestniczył w Walnym Zgromadzeniu wszystkich członków klubu.
– Na biegu górskim „Limanowa Forrest” ciężko było. Piach, kamienie i błoto. Na szczyt wdrapywałem się prawie na czworakach – przyznaje.
Pan Edward nie przygotowuje się specjalnie do zawodów.
– Wstaję o 6–7 rano. Jak jest robota. to pracuję w polu. Lubię to.
Wieczorami, jak jest dobry film, to obejrzę, albo czytam książki. Mam zbiór literatury jeszcze sprzed wojny – opowiada.
W Szyku szlifuje formę także biegając po łące z czteroletnim wnukiem siostry – Andrzejem. W niedziele z kolei specjalnie za późno wychodzi z domu, żeby biegiem zdążyć do kościoła w Nowym Rybiu.
84–latek nie stosuje żadnej diety.
– Lubię mięso, jarzyny i owoce. Piję kawę, herbatę, a jak się jakieś wesele trafi to i coś mocniejszego – mówi.
Nie ma żony ani dzieci, więc rodzina żartuje, że pewnie dlatego pozostał w dobrej kondycji.
– Nic mi nie dolega. Bardzo dobrze się czuję – zapewnia. – Przed czterema laty przeszedłem operację biodra, a już rok później wystartowałem w biegach.
Zresztą zdobyte w biegach puchary i statuetki chce przekazać limanowskiemu szpitalowi w ramach wdzięczności za pomyślną operację.
Ostatnio startował w Biegu Sylwestrowym w Krakowie na 4,2 km uzyskując czas 49 min.
Co radzi naszym Czytelnikom, aby zachowali dobrą kondycję w każdym wieku?
– Cieszyć się życiem. Bo mnie to wszystko cieszy: i robota, i podróżowanie, i sport.