Aktualności

Wyprawa na Dębno - Relacja z 41 Maratonu Dębno
Jeśli zapytasz biegacza narciarskiego jakie jest najważniejsze miejsce w Polsce dla niego to w 99 % odpowie że Jakuszyce... Jeśli zapytasz biegacza-maratończyka to niemal na pewno wskaże Dębno :)

       Żeby stać się stuprocentowym rasowym maratończykiem, nie możesz na liście swoich " skalpów " maratońskich pominąć pewnej nie dużej miejscowości położonej 100 km na południe od Szczecina w krainie rozległych lasów oraz jezior. Dębno obok bogatej historii ( pierwsze piśminne wzmianki pojawiły się o nim w II połowie XIII ) posiada dumne miano protoplasty maratonu na ziemiach polskich. Pierwszy klasyczny maraton rozegrano tam w 1969 roku a jego pomysłodawcą był nieoceniony dla historii biegów długodystansowych w Polsce - Henryk Witkowski. Przez te wszystkie lata goszczono tam najlepszych w historii zawodników jacy przemierzali ten magiczny dystans na czele z takimi sławami jak Rodla Hill ( najlepszy maratończyk lat siedemdzisiątych ), Antoni Niemczyk ( długoletni rekordzista trasy ) Wanda Panfil ( mistrzyni świata - moim zdaniem najlepsza zawodniczka Polski jeśli chodzi o maratony ), Henryk Szost ( rekordzista Polski - siódmy zawodnik igrzysk olimpijskich w Londynie ). Przez 40 lat setki ludzi rzucało wyzwanie tym trzem pętlom wiodącym przez i wokół Dębna. Nie mogło nas tam forreściaków zabraknąć :).

       Bieg ten chodził mi po głowie od ukończenia Maratonu Warszawskiego gdzie biegło mi się bardzo dobrze i dlatego postanowiłem powalczyć o " życiówkę " na tej stosunkowo płaskiej i łatwej techicznie trasie.Na poważnie zaczęłem przygotowania od końca Listopada. Jak każdy miałem podczas wykuwania formy wzloty i upadki. Ale w sumie w dniu 06.04.2014 roku stanęłem na linii startu optymalnie przygotowany. Moim trzej koledzy mieli różne cele wyznaczone na ten start. Dla Jarka Oleksego i Zbyszka Śmieszka Dębno było kolejnym etapem przygotowań do ultramaratonów w których się specjalizują i które są przed nimi np. Majowy Kierat. Dla Jacka Pałki hmm było ukończenie bo dokuczało mu dość solidne przeziębienie, dodatkowo chciał pomóc kolegom po fachu :)  z Małopolskiej Policji w klasyfikacji Drużynowej Mistrzostw Polski. Tak na marginesie w pierwszy kwietniowy wekend w Dębnie przypadało najwięciej Policjantów , Strażaków i Ratowników Medycznych na metr kwadratowy niż w całej Polsce, bo rozegrano Mistrzostwa Polski tych służb :). Żeby być wypoczętym , świeżym , i pełnym energii, ( bo trzeba przemierzyć aż 650 km :)). Na miejsce przybyłem już w piątkowy wieczór. bazę noclegowo-wypoczynkową :) założyłem razem z Jarkiem 24 km na północ w miejscowości Myślibórz starym pruskim miasteczku (  wkomponowane w wpółczesną zabudowę ruiny murów obronnych ,  park miejski nad Jeziorem Myśliborskim ). Reszta wesołej ekipy :) na czele z Jackiem i Zbysiem przybyła w sobotni wieczór .Wszyscy spotkaliśmy się na Pasta Party, gdzie przy marakonie obgadaliśmy trasę, taktykę itp. :). Jedno co się zwróciło naszą uwagę ( obok pewnych elementów humorystycznych w  znakach informacyjnych :)) wtedy na dzień dobry,  to że całe w dosłownym słowa znaczeniu miasto wraz z okolicznymi miejscowościami żyje tym wydarzeniem. Na każdym kroku można było odczuć że to jest wyjątkowe miejsce dla nas maratończyków. Niemal każdy " miejscowy " albo życzył nam powodzenia, albo patrzył na nas z sympatią :). Dało się wyczuć atmosferę radosnego święta, oraz napięcia i wyczekiwania :).

     Godzina próby wybiła o 11 dnia następnego :). Na starcie stanęło  ponad 2000 zawodników i zawodniczek :). Tym samym padł nowy rekord frekwencji :). Ostatecznie Maraton Dębno " zaliczyło " 2073 osoby ( to też nowy rekord ). Zwyciężył Kyewa Cosmas Mutuku z czasem : 2:09:57. Jego czas jest nowy rekordem Maratonu Dębno !!. Poprzedni miał już 28 lat !!. Najlepszym z Polaków był 13 Thiel Adam z czasem : 2:36 :21, który został też Mistrzem Polski Policjantów ( reprezentujący KWP Gdańsk ). Wśród panów czołowe miejsca w pierwszej dziesiątce zdominowali Kenijczycy i Etiopczycy, oraz reprezentanci Ukrainy i Białorusi. Miło jest stwierdzić , że z kolei wśród pań prym wiodły Polki. Zwyciężyła Meloch Arleta z czasem 2:43:02, przed Brych-Pająk Ewą i Celińską Anną gratulujemy :).

    Tak oficjalnie wyglądał jeśli chodzi o liczby i wyniki ten maraton, naszymi forrestowymi oczyma możemy uznać ten bieg za udany :) dlatego że wszyscy go ukonczyliśmy i po dłuugiej bo przez niemal całą Polskę podróży wróciliśmy do domu. Co zapamiętamy ? o niesamowitej, prawie namacalnej amosferze już pisałem i powiem tyle że podczas biegu można było ją odczuć ze zwielokrotną siłą. Wszystko co żyło to nam kibicowało :) dosłownie :), Bardzo ofiarnie i efektywnie działający dziesiątki wolontariuszy przed w trakcie i co najważniejsze po. Organizacyjnie prawie idealnie, bo organizatorzy nie utrzegli się paru błędów np. brak było wyraźnych znaków gdzie jest biuro zawodów , start , miejsca do noclegów , parkingi przez co wkradał sie lekki chaos. Nie którzy narzekali mniej lub bardziej słusznie na brak Pacemakarów ( zająców ) czyli doświadczonych zawodników , specjalnie oznakowanych, wiodących gromadki podopiecznych na wymarzony dla nich czas :). Powiem że jest to poniekąd pomocne, ale można to obejść dogadując się z innymi zawodnikami który mają identyczne założenia czasowe. W moim przypadku dogadałem się z dwoma kolegami krzyśkiem i potrkiem tuż przed startem i niemal do końca zdało to egzamin, chociaż nie ... Zdało bo obaj sympatyczny współtowarzysze złamali 3:30 mnie troszkę brakło :). Innych na minus niedociągnięć niezauważyłem  Jak można scharakteryzować trasę ? hmm liczyło dwie małe pętle przez samo miasto, co z początku powodowało ciasnotę i  było trudno utrzymać właściwy rytm. I dwie duże. Nawierzchnia niemal cała to asfalt oprócz niewielkiego fragmentu mocno podniszczonej kostki brukowej obok dworca autobusowego, szczególnie dająca w kość pod koniec :). Długie płaskie proste wiodące niemal cały czas wśród mniej lub bardziej gęstych lasów oraz stawów i jezior. Jedynym małym podbiegiem uraczono nas w pobliżu miejscowości Dragomyśl , ale o to żebyśmy za bardzo go nie odczuli w nogach zadbali licznie zgromadzeni tam kibice :). Zdaniem moim, jak moich klubowych kolegów  i uczestników z którymi rozmawialiśmy  po zawodach decydującym momentem czy i jak ukończysz ten bieg była pewna menezis :) nie posiadająca ani grama cienia chyba najdłuższa alfaltowa szosa :) witająca znakiem pionowym drogowym " Dębno - 5 km ", a pech chciał że akurat wtedy wyszło słońce , zrobiło się ciepło, i zaczęło dmuchać w twarz :) i tak z planu bicia rekordu życiowego wielu musiało zrezygnować :) czyli zderzyliśmy się z dobrze znaną maratończynkom " ścianą ", czyli momentem gdzie wszytkiego masz dość , wszystko cię boli , przeklinasz dzień w którym zachciało ci się przebiec 42 km ( a koledzy odradzali :) ) i tylko od twojego charakteru , woli i motywacji zależy czy usiądziesz i się rozkleisz czy  posuwajac się do przodu nawet na czworakach z mniej lub bardziej wymuszonym uśmiechem co widać na powyższych zdjęciach ukończysz bieg :). Nam się to udało :). Jarek Oleksy dotrzymał słowa :) i tak jak obiecywał przed startem że zaliczy trasę w okolicach 3:45 tak zrobił ( 3:45:57 ) :). Niewiele zabrakło Zbyszkowi Śmieszkowi do " życiówki " ( 4:17:02 ). Jacek Palka ( Pancur ) nasz jedyny w klubie triatlonista pomimo choroby, dołożył swoją ciegiełkę do Drużynowego  Mistrzostwa Polski Policjantów ( reprezentacja małopolskiej policji ) ( 4:54:53 ). Naszym zdaniem Dębno zasługuje na swoją legendę, co sami sprawdziliśmy :). Teraz wasza kolej :).

2014-04-12 21:34:33 admin, wyświetleń 3665