Aktualności

Rachunki Wyrównane-Relacja z VIII Visegrad Maraton
VISEGRAD MARATON jest dla mnie takim typem biegu o którym możesz powiedzieć, że na którym czujesz jak byś był u siebie, któremu towarzyszy niepowtarzalna atmosfera, gdzie widzisz stając na linii startu same znajome twarze...

  

    Od razu zaznaczam odnosząc się do tytułu, że z nikim nie miałem „sprawy do wyjaśnienia„ i specjalnie czekałem na dzień 23.06.2013 roku, żeby ją ostatecznie wyjaśnić. :) Nie, mi tutaj chodziło o coś innego. Otóż rok temu dałem ciała mówiąc wprost. Na pewno wtedy wpływ na ten mój „start” miała upalna pogoda, która jest moją pietą achillesową, jak również mój hurra optymizm po pierwszym przebiegniętym maratonie (Cracovia), co za tym poszło niezbyt sumienne przygotowanie się do tego pięknego, lecz trudnego Maratonu, uważałem że jakoś to będzie, bo już raz przeleciałem ten dystans, przełamałem lody itp. Więc po co aż tak się przygotowywać, polecę na luzie itp. Nic bardziej mylnego, na luzie można sobie pobiegać wieczorkiem przed snem, a Maraton wymaga pokory, sumienności i dyscypliny oczywiście nie do przesady, ale jak się chce uniknąć niepotrzebnego bólu i męki... i cieszyć się z przebiegnięcia 42.195 km. Tak więc suma tego wszystkiego była taka, że ledwie się wczołgałem na metę obok Hotelu „Perły Południa„ a mój czas powyżej 5 godzin na pewno nie przejdzie do historii i nie zostanie zapisany w podręcznikach dla biegaczy.

    W tym roku mało być zupełnie inaczej. Sumienie przepracowałem całą zimę, poprawiłem swoje rekordy życiowe na Półmaratonie w Żywcu i Maratonie w Krakowie, wreszcie porządnie trenowałem w ostatnich 6 tygodniach poprzedzających zawody. Na jedno nie miałem wpływu, no może poza modlitwą, chodzi o pogodę. A tydzień przed był parnym, dusznym, gorącym wspomnieniem poprzedniej edycji. Gdy już się powoli godziłem z myślą, że będzie to dla mnie bieg z cyklu przybyłem, przebiegłem, ukończyłem, to prognoza pogody przyniosła promyk nadziei, według niej miało być deszczowo, burzowo, i około 20-25 stopni i faktycznie tak było. Chcąc być jak najlepiej wypoczętym i świeżym dotarłem do malowniczej słowackiej miejscowości Wyżne Rużbachy od której start był rzut beretem (wzgórze między Podolińcem a Niżnymi Rużbachami) w sobotnie popołudnie. Po drodze jadąc busem (spod Hotelu „Perła Południa„) wraz z innymi zawodnikami miałem okazje zapoznać się ponownie z topografią trasy. Bazą Zawodów na ziemi słowackiej był Pensjonat San Adre III w którym odbyło się Pasta Party i w którym nocowała większość uczestników (znajdowało się tam również Biuro Zawodów). Ciekawostką był znajdujący się w pobliżu twz. Krater, „dzikie„ kąpielisko z leczniczą wodą w którym można było się do woli wymoczyć. Około 8 po śniadaniu, spakowaniu się zostaliśmy (dołączył Jarek Oleksy) dowiezieni autobusami do miasteczka Podoliniec gdzie przywitali nas Samorządowcy-Gospodarze miast: Podoliniec, Rytro oraz deszcz. Po przebiegnięciu około 1 km ze startu honorowego, podwieziono nas na start ostry. Niestety nie można było podziwiać wspaniałej panoramy Gór Lubowelskich i Levockich z powodu sporego zachmurzenia. Od początku spore tępo narzuciło trzech zawodników: Bartosz Gorczyca z Bogumiłowic- debiutant na maratonie, oraz „starzy wyjadacze„ czyli Grzegorz Czyż z Tarnowa kilkukrotny zwycięzca poprzednich edycji Vysegradu oraz nie mniej znany i utytułowany Krzysztof Bartkiewicz z Torunia ostatecznie wygrał Bartosz Gorczyca z czasem : 2:36:37, przed Grzegorzem Czyżem z czasem 2:39:59, jako trzeci na mecie zameldował Krzysztof Bartkiewicz z Torunia z czasem 2:46:23. Wśród kobiet po raz drugi z rzędu triumfowała Aleksandra Jachimczyk z Chrzanowa z czasem 3:25:44, przed Iwoną Janus z Warszawy czas 3:30:10, oraz Joanną Olchawą z Krakowa czas: 3:34:48. Nowością był start sztafet maratońskich. Uczestnicy sztafet wystartowali wspólnie z nami maratończykami. W sumie wystartowało 15 drużyn (każda po 4 zawodników) z Polski i Słowacji. Zmiany były około 12 km na obrzeżach Starej Lubovni, na szczycie Przełęczy Vabec najwyższego punktu na trasie, ostatnia zmiana była na Stacji PKP w Hanuszowej. Zwyciężyła bardzo mocna sztafeta z KKB MOSiR KROSNO z czasem: 2:34:10 druga była sztafeta AZS AWF Kraków Masters z czasem: 2:35:36, a trzecie miejsce zajeli nasi koledzy z FRENDS TEAM – VYSEGRAD MARATON z czasem 2:51:10.

    Jeśli chodzi o mnie czyli Pawła Sułkowskiego z KS LIMANOWA FORREST to na pewno muszę zapisać swój start na plus. Czas poprawiłem o ponad godzinę od poprzedniego (3:59:57) , co tym bardziej mnie cieszy, bo cała trasa jest dość trudna technicznie , zwłaszcza trzy jej fragmenty : Podbieg na przełęcz Vabec między około 14 km a 19 km, krótkie ale dające w kość bo znajdujące się między 31 może 32 km a 40 km podbiegi i zbiegi między miejscowościami Młodów a Rytrem, no oczywiście Wisienka na torcie, znak rozpoznawczy tegoż kameralnego i po prostu pięknego Maratonu dwukilometrowy podbieg do Hotelu „Perły Południa„ (meta) podczas którego leci się już samą głową i na oparach. Jarek Oleksy klubowy kolega i wzór do naśladowania przybiegł z czasem: 3:44:54, który moim zdaniem pokonał trasę łatwo, szybko i przyjemnie. Przynajmniej tak mi się wydaje z mojej obserwacji.

    Po biegu można było skorzystać z bardzo profesjonalnego masażu, który zafundowali nam studenci PWSZ z Nowego Sącza, wziąć porządny prysznic, oraz zjeść bardzo smaczny żurek w oddającej klimat regionu Karczmie nad Potokiem i wypić napój % energetyczny że tak go nazwę. :) Z tego miejsca muszę podziękować koledze z klubu Visegrad Maraton Rytro Łukaszowi Mikulskiemu za poratowanie mnie zimną butelką coca-coli, która od razu postawiła mnie na nogi. STOKROTNE DZIĘKI !! W ogóle brawa należą się Organizatorom, którzy sprawili swoją pracą że my zawodnicy czuliśmy się bardzo wyróżnieni. Kibice też dodali nam sił, na mnie podziałał bodziec jaki dostałem od nich na Rynku w Piwnicznej gdzie siedzące w ogródku osoby wstały i zaczęły głośno dopingować grupkę w której biegłem, no i oczywiście towarzyszący nam od początku do końca bardzo żywiołowa grupa kibiców z biało-czerwonymi flagami, trąbkami. Oni też swoje zrobili. Na zakończenie powtórzę za jednym z uczestników tego wydarzenia: ...za rok również się pojawię w Rytrze bo to jedna z fajniejszych imprez biegowych w jakich kiedykolwiek uczestniczyłem. Byłem tu już wcześniej i będę również w przyszłości!”. Nic dodać nic ująć.

2013-06-30 14:26:38 admin, wyświetleń 3075